Tagi
Kapłaństwo… Wdzięczność…
01 czwartek kwi 2021
Posted Migawki z życia
in01 czwartek kwi 2021
Posted Migawki z życia
inTagi
18 czwartek mar 2021
Posted Małżeństwo, Migawki z życia
inTagi
Czy w małżeństwie trzeba pójść na kompromisy? Kiedy?
W małżeństwie tak, jak w każdym poważnym związku nie można nie pójść na kompromisy, są nieodzowne!
Czy są jednak takie sytuacje, gdy kompromis należy odrzucić? Zdecydowanie tak! W sytuacji, gdy jest ograniczona nasza wewnętrzna wolność, gdy tracimy wielkie wartości, na których opiera się nasza osobowość (na przykład uczciwość, lojalność, szczerość, przyjaźń, poczucie obowiązku) kompromis należy odrzucić! Jest to bardzo ważne, bo bez siebie samych nie możemy kochać drugiej osoby.
Małżeństwo to związek, w którym każdego dnia dokonuje się wyboru dotyczącego bycia z drugą osobą.
“Uczyniwszy na wieki wybór, W każdej chwili wybierać muszę”, jak powiedział poety, Jerzy Liebert.
Kochać drugą osobę oznacza chcieć dla niej tego, czego ona sama chce, a nie tego co myślimy, że dla niej jest dobre. Małżeństwo musi się stać przestrzenią umożliwiającą rozwój obydwojga partnerów. Jeśli małżonek dostrzeże, że jego możliwości rozwoju nie zostały zrealizowane, prędzej czy późnij ten problem wyjdzie.
Kompromisy są potrzebne w małżeństwie. Muszą dotyczyć drugorzędnych wartości, takich jak: sposób ubierania się, spędzania wolnego czasu, wystroju domu, posiłków.
Nie zawsze dobrze jest pójść na kompromis tylko po to, by uniknąć konfliktów. Czasem kompromis może przynieść straty. Szczerość wobec sobie jest bardzo ważne, by małżeństwo przyniosło rozwój.
Zachęcam do dialogu o kompromisach, o tym, w jakich sprawach nigdy nie poszlibyście na kompromis, czego najbardziej boicie się stracić, idąc na kompromis, w jakim stopniu możecie zrezygnować z czegoś dla dobra małżeństwa, które kompromisy już zawarte chcielibyście zmienić. Bądźcie szczerzy i otwarci, odważni i wytrwali w budowaniu waszego małżeństwa.
25 czwartek lut 2021
Posted Małżeństwo, Migawki z życia
inTagi
Wiele osób uważa, że problemy w ich małżeństwie wynikają z zachowania partnera lub oczekuje, że druga osoba się zmieni, tylko dlatego, że powiedzieliśmy jej o naszych oczekiwaniach. Szuka źródeł problemów i ich rozwiązań na zewnątrz. To błąd! Nie ma innej drogi niż wewnętrzny proces, którego celem jest zmiana siebie i drugiej osoby. W myśl zasady “Zacznij od zmiany siebie samego, a zobaczysz, że druga osoba też się zmieni”.
Kilka pytań, które warto sobie zadać:
Czy małżeństwo rozwija mnie psychologicznie i duchowo? Dlaczego?
Jakie zmiany są potrzebne, by związek był dla mnie odpowiedni?
Czy partner podoba ci się jeszcze fizycznie?
Czy chciałabyś (chciałbyś) być bardziej słuchana(-ny)?
Co by cię popchnęło do zmiany samego siebie?
Co naprawdę kryje się za moimi wymaganiami?
Jakie zmiany w mojej osobowości są konieczne do tego, abym zaangażowała się w pełni w związek z drugą osobą?
Czy istnieje szansa na to, że mogę się zmienić?
Co powoduje, że psychicznie źle się czuję w związku?
Co spowodowałby, bym lepiej poczuła się z mężem?
Jak często rozmawiacie na takie tematy?
Jakie cechy chciałabym, aby mój partner posiadał?
Jak bardzo szanuję samą siebie? A mojego męża?
Czy dzisiaj ponownie wybrałabym tego człowieka na męża? Dlaczego?
Pytań można, by zadać jeszcze mnóstwo. Warto dać się poprowadzić własnym myślom, wspomnieniom, by odkryć rzeczy, których dotychczas być może nie dostrzegaliśmy. Poprośmy Ducha Świętego o pomoc i dajmy się prowadzić. Dobrze byłoby, by obie strony pomyślały nad pytaniami i byście podzielili się swoim spostrzeżeniami, przeżyciami. Może odnajdziecie wiele iluzji małżeńskich, o których wspominałam dwa tygodnie temu. I rozmawiajcie na ten temat, zaangażujcie się, nie bójcie się pytać i odpowiadać na trudne pytania.
Bardzo ważne jest zaangażowanie, a ono nie zależy od tego, ile lat jesteśmy ze sobą. Gdy nasze małżeństwo trwa bardzo długo nie oznacza, że znamy dobrze siebie. W małżeństwie nie możemy się bać zaangażować całkowicie z drugą osobą, nawet jeśli ona nie jest doskonała. Nikt z nas nie jest doskonały. Czasem lękamy się w pełni zaangażować, bo obawiamy się odrzucenia albo oszustwa. Czasem może być tak, że związaliśmy się z osobą, która ma poważne problemy, zdaliśmy sobie sprawę dopiero po fakcie albo wydawało nam się, że nasza miłość wszystko pokona. Nic bardziej mylnego. Jeśli wydaje nam się, że nie poradzimy sobie sami, warto poszukać pomocy na zewnątrz, poszukać specjalisty. I zachęcam do modlitwy w intencji naszego małżeństwa.
Zapraszam Was dziś do wyruszenia w głąb siebie, w głąb swojego związku, by odkryć nieznane nam dotychczas lądy. Odpowiadajmy sobie na pytania i dialogujmy z małżonkiem! Niech to nas buduje, byśmy byli bardziej zaangażowani, a nasze małżeństwo rozwijało się i piękniało!
11 czwartek lut 2021
Posted Małżeństwo, Migawki z życia
inTagi
Czy spotkaliście w swoim życiu małżonków, którzy są wciąż niezadowoleni, niezrealizowani, nieszczęśliwi? Iluż małżonków ciągle sądzi, że zrealizuje mrzonki, które urzekły ich w młodości? Iluzje prowadzą małżeństwa do rozczarowania, ponieważ nie można ich zrealizować. Nie jest możliwa zmiana, jeśli podążamy za mitami. Natomiast jeśli zrzucimy ciężar, który każe nam realizować złudzenia poczujemy się lżejsi, a nie sfrustrowani i wreszcie będziemy mogli odkryć siebie samych i współmałżonka takich, jakimi jesteśmy naprawdę
Nie ma ludzi, małżeństw, miłości podobnych do siebie. Nie ma recept, które byłyby dobre dla wszystkich. Zarzućmy iluzje, a wyruszmy w podróż odkrywania siebie, drugiego człowieka, bogactwa naszego związku. To o wiele bardziej pasjonujące niż realizowanie idealnych wizji, które nosimy w naszych umysłach i sercach.
Kilka małżeńskich iluzji…
Pragnienie idealnego partnera
Szukamy partnera pozbawionego wad, bo wydaje nam się, że przy nim będziemy wieść szczęśliwe i spokojne życie. Tak naprawdę nie szukamy miłości, ale własnej wygody, ochrony. Takie poszukiwania są nieco infantylne, dziecinne, jak dzieci chcemy otrzymać wszystko i natychmiast. Może to prowadzić do ciągłej zmiany partnerów, bo po okresie zauroczenia, okazuje się, że partner nie spełnia moich oczekiwań. Prowadzi do życia w ciągłym rozczarowaniu…
Przekonanie, że trzeba zawsze być razem
Nikt na świecie nie może się zjednoczyć z nami całkowicie, niemożliwa całkowita symbioza z żadnym człowiekiem. Nie musi nas przerażać poczucie samotności czy niezrozumienia, którego czasem każdy z nas doświadcza. Ten typ iluzji może spowodować, że małżeństwo zamknie się całkowicie na świat zewnętrzny, by żaden bodziec ich nie oddzielił od siebie, a jeden z partnerów chce, by drugi był zawsze gotowy do spełnienia każdego życzenia. Nietrudno zauważyć, że takie zachowanie prowadzi do wzajemnej urazy, frustracji, depresji…
Przekonanie, że druga osoba powinna zrozumieć wszystko i natychmiast
Umiejętność słuchania jest bardzo ważna w małżeństwie. Może nam się jednak wydawać, że mąż powinien zrozumieć myśli, których nie wyraziłyśmy w ogóle albo dość jasno. Z drugiej strony chcielibyśmy wiedzieć o drugiej absolutnie wszystko, ale to niemożliwe. Może nam się też wydawać, że znamy się na wylot i nie wsłuchujemy się w drugą osobę. Nie należy zakładać niczego z góry… Czasem pomaga stworzenia listy swoich przeżyć, myśli próśb i jasne ich wyrażenie.
Przekonanie, że małżeństwie zawsze należy zmieniać swoje zachowanie
Rozmawianie o własnych potrzebach, wymaganiach jest bardzo ważne w związku małżeńskim. Przekonanie, że on musi się zmienić, dostosować do naszych oczekiwań, bo mu o tym powiedzieliśmy w dowód miłości, to już iluzja. Jeśli się nie zmienia, wnioskujemy, że nas nie kocha. Drugą stronę może to wpędzić w poczucie winy, a pewnych skłonności cech, nie jest w stanie zmienić. Na przykład z męża introwertyka, nie zrobimy duszy towarzystwa. Iluzją jest przekonanie, że współmałżonek musi się do nas całkowicie dostosować. Dobre małżeństwo jest oparte na wzajemnej akceptacji. Nasz małżonek może nas naprawdę kochać, ale może nie być w stanie w sposób zasadniczy zmienić swojego zachowania.
Przekonanie, że powodzenie małżeństwa zależy od podobieństwa charakterów
Iluzją jest przekonanie, że kochać się oznacza mieć takie same gusty, taką samą osobowość. Obawiamy się różnic i tego, że nie zostaniemy zaakceptowani. Szukamy wygody, łatwej komunikacji. Obawiamy się dyskusji. Dobre małżeństwo natomiast jest oparte na uzupełnianiu się charakterów. Akceptacja różnic jest wyrazem siły, dojrzałości, otwartości na nowe doświadczenia, nowe wzory. Przykład: ja lubię ciszę i książki, mój mąż lubi odpoczywać przy muzyce.
Przekonanie, że małżeństwie należy pertraktować, negocjować, targować się
Nieumiejętność szanowania drugiej osoby, powoduje ciągłe i wyczerpujące dyskusje, których jedynym celem jest chęć udowodnienia swoich racji, dominacji, kontrolowania. Brak pewności siebie maskujemy postawą “handlową”.
Przekonanie, że dobre małżeństwo jest statyczne
Małżeństwo jako związek na całe życie jest rzeczywistością złożoną i nieraz trudną., pełną sukcesów i porażek. Są małżeństwa, które mogą się nam wydawać zbyt spokojne i takie, które żyją w wydawałoby się ciągłym konflikcie. I jedne i drugie mogą być szczęśliwe. Zresztą każde małżeństwo przechodzi różne etapy: po okresie burz, może nastąpić czas spokoju. Iluzją jest przekonanie, że sukces małżeństwa zależy od braku kłótni.
Przekonanie, że dobre małżeństwo nie potrzebuje czasu
Nie można wszystkiego robić dobrze. Chęć robienia wszystkiego oznacza nie robić dobrze niczego. W pewnym momencie życia trzeba znaleźć w sobie odwagę dokonania wyborów, odwagę, by z czegoś zrezygnować. Iluzją jest, że małżeństwo nie wymaga wysiłku, czasu, jest nam cudownie dane. Małżeństwo nie jest metą, ale punktem wyjścia… Ale o tym już było:)
04 czwartek lut 2021
Posted Małżeństwo, Migawki z życia
inTagi
Lubisz, jak w domu jest czysto, dzieci grzecznie się bawią, pilnie się uczą, a z mężem żyjecie w idealnej harmonii? Tak? Ja też. Doskonale wiemy, że taka sielanka nawet jeśli się pojawia, to tylko na chwilę. Przynajmniej u mnie. I co wtedy, gdy się kończy? Jak reagujemy?
Warto uznać, że doskonałość dla nas, istot ludzkich, nie istnieje. A na pewno jest dobrą drogą do rozpadu małżeństwa, do życia w oderwaniu od rzeczywistości… Tym samym pozbawia nas możliwości rozwoju. Chcemy realizować nasze mrzonki, sny, nierealne oczekiwania, a nie staramy się bazować na naturze, które jest nam podarowana. A przy tym straszliwie się męczymy.
Możemy oczekiwać od współmałżonka, że będzie doskonały w każdej sferze życia, wszędzie: w pracy, w domu, w społeczeństwie. To oczekiwania osoby, która nie chce konfrontacji z rzeczywistością. Nie potrafimy przyjąć, zaakceptować i zrozumieć i jesteśmy ciągle niezadowolone. Niesamowicie się męczymy.
Tak, oczekiwanie od siebie i wszystkich wokół nieustannej doskonałości, powoduje frustrację. Często powoduje fizyczne zmęczenie. Banalny przykład: kiedy coś zgubię, muszę to znaleźć. Poszukiwania nieraz trwają wiele godzin, wymagają przeprowadzenia śledztwa wśród domowników; męczą mnie i innych, a gra często niewarta świeczki. Dodatkowo towarzyszy temu żal do siebie i innych. Wystarczy uznać, że nie jestem doskonałą i mogę czasem coś zgubić, może mi coś nie wyjść. Nie poddaję się, ale podejmuję nową próbę zmiany siebie…
A małżeństwo? Jeśli nie spełnia moich nierealnych oczekiwać, jest niedoskonałe w moim mniemaniu (a jest), to co robię? Może dojdę do wniosku, że trzeba się rozstać…
Czy jestem perfekcjonistką? Jak reaguję w chwilach, gdy moje życie, mój mąż, moje małżeństwo nie spełnia moich oczekiwań?
Jak powiedział Winston Churchill: “Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu”.
I tego Wam życzę: nieustającego entuzjazmu!
28 czwartek sty 2021
Posted Małżeństwo, Migawki z życia
inTagi
Małżeństwo z definicji to związek oparty na poszanowaniu różnic, wynikających z charakteru i osobowości. Małżeństwo to zobowiązanie wobec drugiej osoby. Jeśli nie istnieje owe zobowiązanie, nie istnieje tez prawdziwy związek.
“Kochaj bliźniego, jak siebie samego” Zatem najpierw musimy skoncentrować się na zobowiązaniu wobec siebie samego. Nie można kochać drugiej osoby, jeśli najpierw nie kochamy siebie. Przepisem na małżeństwo, udane małżeństwo, którego szukamy jest przede wszystkim to, aby znać i kochać siebie. Wiele osób, żyjących w małżeństwie sądzi, że potrafi kochać, jednak nie szanuje siebie samych, nie ceni siebie, nie lubi siebie. I od tego trzeba by było zacząć… Od spojrzenia w głąb siebie z całą szczerością… Przyjrzyjmy się sobie i zobaczmy, czy kochamy siebie, czy się sobie podobamy. Myślę, że wielu z nas ma z tym problem. I nieraz obwiniamy innych, przenosimy winę, chcemy uniknąć odpowiedzialności. Trzeba nam zacząć od siebie i uznać swoja wartość, popatrzeć na siebie oczyma Boga nie lepiej i nie gorzej – stanąć w prawdzie. Najpierw odnaleźć siebie, by znaleźć drogę do współmałżonka… Tylko prawdziwa znajomość siebie pozwala nie tylko stawiać wymagania innej osobie, ale przede wszystkim ją zrozumieć i zaakceptować.
Akceptacja nie oznacza rezygnacji, uległości lub niemożności wyrażania siebie, własnych opinii. Nie oznacza, że nie możemy krytykować. Właśnie ktoś, kto nas kocha, kto jest nam bardzo bliski może sobie pozwolić na wyrażenie własnej opinii. Przecież nikt nie zna nas lepiej niż współmałżonek, nikt nie zna lepiej naszych możliwości i w chwilach zwątpienia, może nas zachęcić do działania. Nie krytykujemy siebie po to, by obniżać sobie wzajemnie wartość, tylko dodać motywacji do zmiany. Potrzeba tu zaufania wobec siebie nawzajem, że pragniemy dobra dla siebie. Nie mylmy też budującej krytyki z krytykanctwem, wyśmiewaniem, obrażaniem…
Zastanówmy się: czy znamy siebie, czy kochamy siebie, czy potrafimy przyjąć krytykę z ust naszego współmałżonka i czy potrafimy wypowiadać budujące słowa krytyki, czyli takie, które wskazują drogę. Co jest naszym celem, gdy wypowiadamy własną opinię?
30 piątek paź 2020
Posted Migawki z życia
inDomyślacie się, któż jest tą najpiękniejszą? Co roku wybierane są Najpiękniejsze Twarze Roku. Ostatnio nawet znalazła się wśród nich Polka. Kto trafia na tę listę? A która z was chciałaby się na niej znaleźć? Pewnie są wśród Was takie! My, kobiety, lubimy być piękne, podziwiane, zdobywane… Ja dziś jednak chcę napisać kilka słów o Kobiecie, której nie ma na tej liście, a jednak jest tą najpiękniejszą. Maryja! Czym może nas dziś zachwycić prosta i cicha dziewczyna z Nazaretu, czego nauczyć?
Najpiękniejsza z kobiet, bo ma miłość w sobie
Św. Bernadeta po jednym z objawień tak opisywała Maryję: „Miała białą suknię przewiązaną niebieską wstęga, biały welon na głowie i złocistą różę na każdej stopie. Na ramieniu trzymała różaniec. Była bardzo piękna, najpiękniejsza ze wszystkich kobiet, jakie do tej pory poznałam. Była bardzo młoda. Nie była starsza ode mnie”. Co stanowi o pięknie Maryi? Czy doskonały makijaż, świetnie dopracowany strój, niezliczone ilości maseczek i balsamów wklepywane w ciało? Nie! Maryja jest piękna miłością, miłością do Boga, Swego Syna, do każdego z nas. Stąd płynie wniosek: kochaj, będziesz piękna!
Uczy nas miłować, życie w Bogu schować
Maryja nie koncentruje uwagi na sobie, ale stale przekierowuje nasz wzrok na Syna. W swoim życiu nie doświadczała za wiele wdzięczności, splendoru. Tak naprawdę stała z boku wielkich wydarzeń zbawczych. Cicha obecność – tak bym określiła jej Osobę, która wyłania nam się z kart Ewangelii. A jej wizerunek był i jest najbardziej rozpoznawalny ze wszystkich kobiet, które stąpały po tej ziemi. Jej życie zanurzone w Bogu, ciche i pokorne, ciągle pociąga i zachwyca ludzi. Wniosek: schowaj swoje życie w Bogu, zostaniesz dostrzeżona; im bardziej zanurzysz się w Bogu, tym mniej będzie ci zależało na pochwałach innych.
Modli się za nami, byśmy wypełnili to, co mówi Pan
Bóg kierował życiem Maryi, bo Mu na to pozwoliła. Zasłuchana, wrażliwa na Słowo, gotowa, by je wypełniać. Czy łatwo usłyszeć głos Boga? Dzięki Matce Jezusa wiemy, że to jest możliwe, że możliwe jest życie poddane całkowicie Bogu. Ona nas tego uczy! Tylko by usłyszeć trzeba wiernie, systematycznie słuchać. Wtedy nauczymy się rozpoznawać Boży głos w naszym sercu i nie pomylimy go z żadnym innym, jak dziecko bezbłędnie rozpoznaje swojego rodzica – tembr głosu, sposób wypowiadania się… Maryja wspiera nas, byśmy słuchali Ojca, bo wie, że to dla każdej z nas najlepsza droga.
Na koniec…
Przebywanie z Bogiem sprawia, że „piękniejemy”, nie tylko nasze serce się zmienia, ale i nasza twarz. Podobno wielu świętych było opisywanych jako niezwykle pięknych z powodu przebywania długiego czasu na modlitwie osobistej, zasłuchania w Pana. Życzę Wam zapatrzenia się w Najpiękniejszą i uczenia się od Niej odbijania piękna Boga. Polecam Wam też najnowszą płytę, którą wydali „Mocni w Duchu” pt. „Biała jak śnieg”. Z jednej z piosenek zaczerpnęłam tytuły…
22 piątek lut 2019
Posted Migawki z życia
inJak przeżyć najbliższe dni, tygodnie, miesiące, by nie zmarnować swojego życia, by cieszyć się z tego, co się przeżyło, a nie żałować swoich poczynań?
Moja recepta na szczęśliwe przeżycie życia: po pierwsze warto zaakceptować to, czego zmienić nie można, a po drugie zmienić to, co możemy i chcemy. Nie wiem, która z tych rzeczy jest trudniejsza. Zależy to pewnie od naszego temperamentu, usposobienia, ale na pewno wymaga pracy nad sobą.
Nieraz napotykam zgorzkniałych ludzi, którzy wiecznie narzekają na to, co ich spotyka, ludzi, którzy ich otaczają, na swoją pracę, męża, dzieci itd., krótko mówiąc na wszystko. A z drugiej strony nic nie robią, by to zmienić. Mało tego, ja sama też nieraz popadam w takie „wszystkonarzekanie”. Chyba nikt z nas nie lubi przybywania w towarzystwie takich osób. Przyjemniej spędzać czas z ludźmi radosnymi, zadowolonymi z życia, z których tchnie nadzieja. Czy każdy z nas może stać się takim człowiekiem? Jestem przekonana, że tak!
Po pierwsze zaakceptować to, czego zmienić się nie da…
Są takie sprawy, których po prostu zmienić nie można. Nie mogę zmienić czasu i miejsca swoich narodzin, swoich rodziców, pewnych wyborów, których dokonałam w przeszłości… Pewnie każdy z nas ma własną listę rzeczy, na które nie ma wpływu. Czy wówczas pozostaje tylko narzekanie, jeśli jesteśmy niezadowoleni z tego, czym zostaliśmy obdarzeni? Stanowczo nie. Łatwiej będzie się nam żyło, jeśli zaakceptujemy te sfery naszego życia, mało tego, jeśli podziękujemy za to, co jest trudne do przyjęcia, jeśli znajdziemy pozytywne aspekty swej rzeczywistości. Pewnie nieraz będzie wymagało wiele wysiłku dostrzeżenie dobra w tym, co ciężko znosimy; być może z perspektywy czasu przekonamy się, że nasze doświadczenia, choć może nastręczały wielu trudności, były dla nas najlepsze, kształtowały nas najpiękniej, jak tylko można. Podziękuj za osoby, którymi Bóg Cię otacza, bądź wdzięczna za sytuacje, które Ci daje, a zobaczysz, że życie stanie się łatwiejsze i radośniejsze!
Po drugie zmienić to, co możemy…
Są takie rzeczy w naszym życiu, które możemy zmienić, ale być może boimy się to zrobić, obawiamy się rozejrzeć, popytać innych, jak można inaczej rozwiązać daną sytuację, brak nam odwagi, by podjąć kroki do zmiany. Boimy się różnych rzeczy: opinii innych, ich oceny i krytyki, rozważamy, czy zmiana rzeczywiście przyniesie nam korzyści i w efekcie nie robimy nic. Obawiamy się nieznanego, wygodniej nam żyć w tym, co już znamy, choć nie do końca nas zadowala. Jest takie powiedzenie „kto nie ryzykuje, ten nie ma”. Życie nieraz wymaga od nas ryzykownych kroków, „wstania z wygodnej kanapy” (parafraza słów naszego Papieża:)). Na przykład czujemy, że nasza praca to nie to, czego oczekiwaliśmy, ale boimy się go zmienić, bo co powiedzą inni, zastanawiamy się, czy kiedyś nie będziemy żałować rezygnacji. Jasne, że trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, dać sobie czas, szczególnie jeśli zmiany miałyby dotyczyć istotnych rzeczy, ale z drugiej strony nie bójmy się ryzyka.
Życzę wszystkim, byśmy nie bali się podejmować kroków do zmian w swoim życiu, nawet tych rewolucyjnych (zamiast narzekania na swoją egzystencję) i mieli odwagę realizować swoje marzenia…
12 wtorek lut 2019
Posted Małżeństwo, Migawki z życia
inOd zawsze tęskniłam za prawdziwym przyjacielem. W młodości miałam wiele osób, które nazywałam przyjaciółmi, które wspierały mnie i którym ja pomagałam w przeróżny sposób, z którymi spędzałam czas, odkrywałam nowe miejsca, dzieliłam zainteresowania, prowadziłam głębokie rozmowy. Jestem pewna, że każda z tych osób odcisnęła swój ślad w moim sercu. W młodości również uczyłam się i zaczynałam doświadczać, że moim najlepszym przyjacielem jest Jezus. Na Nim zawsze mogę polegać, On mnie zawsze przygarnie, przytuli, wysłucha; tak naprawdę On zna mnie najlepiej! Jednak tęsknota za ludzką przyjaźnią zawsze się odzywała i swe spełnienie znalazła w małżeństwie.
Czy przyjaźń w małżeństwie jest potrzebna, czy może wystarczy miłość, namiętność? Podobno prawdziwa miłość to 3 razy „P”- przyjaźń, przywiązanie i pożądanie. Wokół siebie zapewne dostrzeżemy małżeństwa zbudowane wyłącznie na pożądliwości, na zakochaniu, ale bez faktycznego zainteresowania drugą osobą, jej sprawami, przeżyciami… Są małżonkowie, którzy nie interesują się tym, co jest ważne dla męża czy żony, nie chcą słuchać o swoich dniach w pracy.
Trudno mi wyobrazić sobie życie w takim małżeństwie, w którym nie mogłabym podzielić się z mężem tym, co naprawdę przeżywam, nie mogłabym liczyć na jego wsparcie i pomoc. Wiem, że takie małżeństwa istnieją, funkcjonują, ale to smutne. Myślę, że Bożym zamysłem było to, by w małżeństwie połączyła nas przyjaźń tak głęboka, jaka nie łączy nas z żadnym innym człowiekiem. Inne przyjaźnie mogą się kończyć, zmieniać swą intensywność z przeróżnych przyczyn, np. zmian miejsca zamieszkania. Jednak z małżonkiem pozostajemy na zawsze. Przyjaźń w małżeństwie jest niesamowicie ważna, trzyma razem w jedności męża i żonę. Jest konieczna i bezkonkurencyjna.
W moim życiu po doświadczeniach różnych przyjaźni i ciągłej tęsknoty za taką prawdziwą, to właśnie w małżeństwie budujemy tę, której mi brakowało. Takie moje pierwsze mocne doświadczenie mężowskiej przyjaźni to początek małżeństwa. Około pół roku po naszym ślubie bardzo poważnie zachorowała moja mama. Kilka tygodni trwała w zawieszeniu między życiem a śmiercią. Były to bardzo, bardzo trudne dla mnie chwile, w którym przeżywałam swój osobisty dramat. Wcześniej nie miałam do czynienia ze szpitalem, a przynajmniej nie w takim stopniu. Wchodziłam z ogromnym lękiem na oddział intensywnej terapii, bo nie wiedziałam, co mnie spotka i czego się dowiem. Każdy telefon, gdy byłam daleko, budził mój niepokój i obawy, że będzie to najgorsza wiadomość. I w tych chwilach doświadczałam oparcia w moim mężu. Nie wiem, jak przeżyłabym tamte chwile, gdyby go przy mnie nie było. Ten czas i doświadczanie wsparcia wyryły się w moim sercu na całe lata, by przypominać mi, że mój mąż będzie przy mnie trwał w najgorszych chwilach, razem przeżyjemy różnorodne burze w naszym życiu (a w następnych latach było ich wiele)…
Mam też i inne, weselsze doświadczenia. Pod wpływem mojego męża zmieniałam się w przeciągu tych lat; podejmowałam różnorodne wyzwania, na które nie zdobyłabym się, gdy nie on. A i mój mąż w przeciągu tych kilkunastu lat małżeństwa zmieniał się, rozwijał.
Budowanie przyjaźni w małżeństwie to nic nadzwyczajnego, to właściwie całkiem zwyczajne, codzienne życie, codzienne dzielenie się tym, co każdy chowa głęboko w sercu. Nieraz nie ma czasu na nadzwyczajne wyjścia, ale zawsze można znaleźć czas na długie rozmowy wieczorne, gdy wesoła gromadka w końcu zaśnie.
Miłość i przyjaźń – dwa filary małżeństwa, które jest naszą wspólną drogą do Boga, naszego najlepszego Przyjaciela.
05 sobota sty 2019
Posted Migawki z życia
inKilka słów mojego podsumowania, tego, za mną i spojrzenie w przyszłość…
W mijającym roku trudno mi wybrać to, co było największym plusem, gdyż obfitował on w dobre wydarzenia. Po pierwsze wydałam trzecią książkę „Oczy Pana”, która przez wielu została uznana za najlepszą z moich powieści. Po drugie wraz z moją rodziną zamieszkałam w wymarzonym nowym domu. Po trzecie zmieniłam pracę na taką, która pozwala mi być więcej dla rodziny i daje mi więcej czasu na realizowanie moich pisarskich pasji. Po czwarte nawiązałam współpracę z grupą „Przepis na małżeństwo”, gdzie podczas warsztatów mogę zachęcać kobiety do realizacji swoich marzeń i pasji.
Wśród największych minusów mogę wymienić poważne choroby w bliskiej rodzinie. To zawsze trudne przeżycia…
Podsumowując rok 2018 był dla mnie czasem kluczowych zmian, które poprawiły jakość życia mojego i mojej rodziny. W kolejnym roku planuję wydanie kolejnej książki, więcej spotkań autorskich, ale przede wszystkim więcej przebywania z moją rodziną.
Życzę wszystkim czytelnikom, aby nie bali się podejmować kroków do zmian w swoim życiu, nawet tych rewolucyjnych (zamiast narzekania na swoją egzystencję) i mieli odwagę realizować swoje marzenia…