Tagi
Lubisz, jak w domu jest czysto, dzieci grzecznie się bawią, pilnie się uczą, a z mężem żyjecie w idealnej harmonii? Tak? Ja też. Doskonale wiemy, że taka sielanka nawet jeśli się pojawia, to tylko na chwilę. Przynajmniej u mnie. I co wtedy, gdy się kończy? Jak reagujemy?
Warto uznać, że doskonałość dla nas, istot ludzkich, nie istnieje. A na pewno jest dobrą drogą do rozpadu małżeństwa, do życia w oderwaniu od rzeczywistości… Tym samym pozbawia nas możliwości rozwoju. Chcemy realizować nasze mrzonki, sny, nierealne oczekiwania, a nie staramy się bazować na naturze, które jest nam podarowana. A przy tym straszliwie się męczymy.
Możemy oczekiwać od współmałżonka, że będzie doskonały w każdej sferze życia, wszędzie: w pracy, w domu, w społeczeństwie. To oczekiwania osoby, która nie chce konfrontacji z rzeczywistością. Nie potrafimy przyjąć, zaakceptować i zrozumieć i jesteśmy ciągle niezadowolone. Niesamowicie się męczymy.
Tak, oczekiwanie od siebie i wszystkich wokół nieustannej doskonałości, powoduje frustrację. Często powoduje fizyczne zmęczenie. Banalny przykład: kiedy coś zgubię, muszę to znaleźć. Poszukiwania nieraz trwają wiele godzin, wymagają przeprowadzenia śledztwa wśród domowników; męczą mnie i innych, a gra często niewarta świeczki. Dodatkowo towarzyszy temu żal do siebie i innych. Wystarczy uznać, że nie jestem doskonałą i mogę czasem coś zgubić, może mi coś nie wyjść. Nie poddaję się, ale podejmuję nową próbę zmiany siebie…
A małżeństwo? Jeśli nie spełnia moich nierealnych oczekiwać, jest niedoskonałe w moim mniemaniu (a jest), to co robię? Może dojdę do wniosku, że trzeba się rozstać…
Czy jestem perfekcjonistką? Jak reaguję w chwilach, gdy moje życie, mój mąż, moje małżeństwo nie spełnia moich oczekiwań?
Jak powiedział Winston Churchill: “Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu”.
I tego Wam życzę: nieustającego entuzjazmu!