Jak przeżyć najbliższe dni, tygodnie, miesiące, by nie zmarnować swojego życia, by cieszyć się z tego, co się przeżyło, a nie żałować swoich poczynań?
Moja recepta na szczęśliwe przeżycie życia: po pierwsze warto zaakceptować to, czego zmienić nie można, a po drugie zmienić to, co możemy i chcemy. Nie wiem, która z tych rzeczy jest trudniejsza. Zależy to pewnie od naszego temperamentu, usposobienia, ale na pewno wymaga pracy nad sobą.
Nieraz napotykam zgorzkniałych ludzi, którzy wiecznie narzekają na to, co ich spotyka, ludzi, którzy ich otaczają, na swoją pracę, męża, dzieci itd., krótko mówiąc na wszystko. A z drugiej strony nic nie robią, by to zmienić. Mało tego, ja sama też nieraz popadam w takie „wszystkonarzekanie”. Chyba nikt z nas nie lubi przybywania w towarzystwie takich osób. Przyjemniej spędzać czas z ludźmi radosnymi, zadowolonymi z życia, z których tchnie nadzieja. Czy każdy z nas może stać się takim człowiekiem? Jestem przekonana, że tak!
Po pierwsze zaakceptować to, czego zmienić się nie da…
Są takie sprawy, których po prostu zmienić nie można. Nie mogę zmienić czasu i miejsca swoich narodzin, swoich rodziców, pewnych wyborów, których dokonałam w przeszłości… Pewnie każdy z nas ma własną listę rzeczy, na które nie ma wpływu. Czy wówczas pozostaje tylko narzekanie, jeśli jesteśmy niezadowoleni z tego, czym zostaliśmy obdarzeni? Stanowczo nie. Łatwiej będzie się nam żyło, jeśli zaakceptujemy te sfery naszego życia, mało tego, jeśli podziękujemy za to, co jest trudne do przyjęcia, jeśli znajdziemy pozytywne aspekty swej rzeczywistości. Pewnie nieraz będzie wymagało wiele wysiłku dostrzeżenie dobra w tym, co ciężko znosimy; być może z perspektywy czasu przekonamy się, że nasze doświadczenia, choć może nastręczały wielu trudności, były dla nas najlepsze, kształtowały nas najpiękniej, jak tylko można. Podziękuj za osoby, którymi Bóg Cię otacza, bądź wdzięczna za sytuacje, które Ci daje, a zobaczysz, że życie stanie się łatwiejsze i radośniejsze!
Po drugie zmienić to, co możemy…
Są takie rzeczy w naszym życiu, które możemy zmienić, ale być może boimy się to zrobić, obawiamy się rozejrzeć, popytać innych, jak można inaczej rozwiązać daną sytuację, brak nam odwagi, by podjąć kroki do zmiany. Boimy się różnych rzeczy: opinii innych, ich oceny i krytyki, rozważamy, czy zmiana rzeczywiście przyniesie nam korzyści i w efekcie nie robimy nic. Obawiamy się nieznanego, wygodniej nam żyć w tym, co już znamy, choć nie do końca nas zadowala. Jest takie powiedzenie „kto nie ryzykuje, ten nie ma”. Życie nieraz wymaga od nas ryzykownych kroków, „wstania z wygodnej kanapy” (parafraza słów naszego Papieża:)). Na przykład czujemy, że nasza praca to nie to, czego oczekiwaliśmy, ale boimy się go zmienić, bo co powiedzą inni, zastanawiamy się, czy kiedyś nie będziemy żałować rezygnacji. Jasne, że trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, dać sobie czas, szczególnie jeśli zmiany miałyby dotyczyć istotnych rzeczy, ale z drugiej strony nie bójmy się ryzyka.
Życzę wszystkim, byśmy nie bali się podejmować kroków do zmian w swoim życiu, nawet tych rewolucyjnych (zamiast narzekania na swoją egzystencję) i mieli odwagę realizować swoje marzenia…