Wierność Boga to niezmienność Jego miłości. Wierność Boża ujawnia się też w dotrzymywaniu obietnic. Bóg jest wierny danemu słowu, przyrzeczeniom. Proste i oczywiste zdania, ale jakże nieraz trudne, by wierzyć i ufać w ich prawdziwość, gdy życie nas „przyciśnie”.
Ile razy w moim życiu, gdy wszystko układało się nie tak, jak ja sobie wymyśliłam, trudno było wytrwać w tej pewności, że Bóg jest wierny danym obietnicom. Ile razy słuchałam Jego zapewnień, że czuwa nade mną i moim domen, moją rodziną i ile razy zadawałam sobie pytanie „zatroszczy się o nas czy nie zatroszczy”? W chwilach, gdy trudno było z pracą, gdy brakowało na życie, gdy wydawało się, że nie ma wyjścia z sytuacji, znikąd pomocy, a Bóg milczy, tak trudno było uwierzyć i zaufać. A Pan zawsze przychodził. Tak to naszym wspólnym małżeńskim życiu bywało, że Bóg pomagał w ostatniej chwili, często wydawało się, że na pomoc jest już za późno, a On zawsze zdążył… Ile razy zadawaliśmy pytanie „czy Ty, Boże, nie mógłbyś pomagać nam trochę wcześniej, a nie dopiero wtedy, gdy się wydaje, że nie ma ratunku?”. Po czasie dostrzegaliśmy owoc takiego Bożego działania: Bóg uczył nas cierpliwości, wytrwałości, zaufania…
Przypomina mi się historia Elżbiety i Zachariasza. Bóg obdarzył ich potomkiem, gdy po ludzku było to absolutnie niemożliwe. Dzięki temu objawiła się w pełni moc Boża. Gdyby otrzymali dziecko wcześniej, choćby po dłuższym oczekiwaniu, mogliby sobie powiedzieć „No, udało się”. W ich sytuacji, gdy biologicznie po ludzku nie mogli już zostać rodzicami, a jednak urodziło im się dziecko, musieli uznać wyłączną interwencję Bożą. I kim został ich Syn… Kimś wielkim i wyjątkowym… Na wielkie rzeczy długo się czeka, nieraz w bólu, płaczu, na kolanach. Czas oczekiwania wypełniają łzy, chwile zwątpienia. Ale Pan zawsze przychodzi, bo jest wierny swoim obietnicom. Nie zawsze dzieje się wszystko zgodnie z naszymi oczekiwaniami, ale Bóg widzi lepiej, dalej, widzi całą naszą drogę, my tylko do kolejnego zakrętu….
Na intensywność naszej relacji z Panem i zaufanie Jego obietnicom, wpływają różne czynniki, m.in problemy w życiu zawodowym, wszechobecny stres i nawał obowiązków , bezsilność w osiągnięciu celów zawodowych, niska samoocena. Kiedy pojawiają się takie problemy człowiek koncentruje się na nich, zapominając o wszechmocy działania Boga. Nie wynika to z niechęci do Pana Boga, ale np. ze strachu przed utratą pracy, brakiem samorealizacji. Zapominając o Bogu, pokładamy ufność w swojej sile, mając pretensje do Pana Boga, że „nie działa”. A to już tylko jeden krok do obojętności duchowej… Dobrze, gdy przy nas jest współmałżonek lub inna bliska osoba, która ma łaskę zaufania pomimo różnych kolei losu. Wtedy obojętność może być, jak chmura przez którą prześwituje słońce zaufania, to znaczy odbieramy sygnał od Pana, że On jest wszechmocny i chce nam pomóc, ale dalszy krok zależy od nas, czy Mu zaufamy i damy się poprowadzić, bo On nigdy nie opuszcza.
Ktoś kiedyś powiedział, że Pan Bóg doświadcza tych, kocha i chce przeznaczyć do większych celów (chce, aby Go głosili). W tej drodze nasz Przeciwnik utwierdza nas w przekonaniu, że Panu Bogu do końca na nas nie zależy. Cały czas żyjemy w przekonaniu, że nie mamy na nic czasu i cały czas musimy się doskonalić, zdobywać, stawiając siebie i nasze ludzkie cele na pierwszym miejscu. Przeciwnik nie namawia nas wprost do grzechu, ale utwierdza nas w przekonaniu, że sami damy sobie radę, a Bóg dotrzymuje słowa tylko wybrańcom i podpowiada „po co masz wierzyć Bogu, jak i tak do tego grona nie należysz?” Prawda jest inna: Bóg kocha każdego i jest wierny swoim obietnicom bez względu na ludzkie błędy i grzech.